Opowiadanie

Ostatni rycerz
Na siedmiu wzgórzach stało siedem wież. W każdej z nich mieszkał samotny mag. Powietrze między wieżami było gęste, nieprzyjemnie ciepłe i lepiło się od wrogich zaklęć, którymi magowie hojnie obdarowywali kolegów po fachu. Żadnemu człowiekowi nie udało się przemierzyć krainy leżącej między wzgórzami. Zaklęcia latały nisko i w tak szalonym tempie, że nie sposób było przed nimi uciec; w dodatku bywały złośliwe i goniły przybyszów zapominając, do kogo są zaadresowane.
W tym nieprzyjaznym środowisku osiedlił się smok. Znalazłszy miejsce ukryte przed jasnym spojrzeniem schowanych za przyłbicą oczu pięknego, dzielnego i niesłychanie szlachetnego rycerza, wybudował w samym centrum krainy jeszcze jedno wzgórze, na nim zamek ze strzelistą wieżą, w wieży królewnę, a sam zamieszkał w przytulnej jamce. Żyło mu się tam szczęśliwie, ale popełnił wielki błąd nie doceniając rycerza...
Chłopak był ambitny, dobry, odważny... Do tego koniecznie chciał ocalić królewnę przed pożarciem przez okrutnego smoka. Gdy tylko dorósł, postanowił opuścić rodzinny gród i urzeczywistnić marzenia. Po długich i męczących poszukiwaniach odnalazł bestię odpowiadającą jego wymaganiom. W osiągnięciu pełnego szczęścia przeszkadzał mu jedynie fakt, że ta bestia wcale nie miała ochoty z nim walczyć i zwyczajnie uciekła. Z początku rycerz był tym całkowicie zaskoczony, ale szybko odzyskał pewność siebie i przywędrował za smokiem aż do Kraju Siedmiu Wzgórz.
Wrogie zaklęcia jak zwykle zderzały się w powietrzu wymieniając się między sobą pędem, energią oraz adresami klubów nocnych, gdy nagle zobaczyły zbliżającą się ku nim żywą istotę. Od razu wszystkie zapomniały o swoich codziennych obowiązkach i rzuciły się jak sfora wygłodniałych wilków na nadchodzącego człowieka. Nieustraszony rycerz nie zważał na świszczące tuż przy nim i odbijające się od błyszczącej zbroi złe uroki. W tej chwili liczyło się tylko jedno: uwolnić świat od smoka!
Cały i zdrowy stanął przy smoczym wzgórzu. Zawołał gromkim głosem... Właściwie nie zdążył zawołać; pierwszy odezwał się smok.
- To znowu ty?! Zbuduj sobie własną królewnę!
- Uratuję ją przed tobą, bestio. Walcz!
- Dobra, dobra. Daj spokój. - mruknął niezadowolony smok - Chcesz, to ci ją oddam. Ale zapamiętaj, co ci teraz powiem: jestem pewien, że przez nią stracisz głowę.
- Jak?! - rycerz nie wierzył swemu szczęściu.
- Prawdopodobnie przy szyi - szepnął smok widząc, że rycerz już biegnie po krętych marmurowych schodach prowadzących do wieży.
Królewna z niecierpliwością oczekiwała pojawienia się w jej życiu uosobienia cnót rycerskich. Nie zawiodła się. Rycerz również był oczarowany. W tej sekundzie stało się z nim bardzo wiele rzeczy; zobaczył świecące jak gwiazdy oczy królewny, strzała Amora ugodziła go w samo serce, które zabiło tak mocno, że aż zabrzęczała kolczuga, zdjął hełm i trafiło w niego zbłąkane złowrogie zaklęcie, które zamieniło jego głowę w nietoperza. Wystraczone stworzenie szybko oderwało się od tułowia i odleciało w poszukiwaniu ciemności.
Królewna wyszła z zamku i usiadła obok smoka.
- Który to już rycerz? - zapytała.
- Ostatni - smok uśmiechnął się spoglądając na nią łagodnie.
Pod wpływem tego spojrzenia dziewczyna zaczęła się powoli zmieniać; urosła, rozwinęła skrzydła, a jej zwiewna suknia przeistoczyła się w tęczowe łuski.
- Teraz nie musimy już się niczego obawiać- - szepnął smok.
- Tak...
Oba smoki wzniosły się w powietrze, szybowały blisko siebie... Każde z nich chciało, by ten lot trwał w nieskończoność.
txt: