Recenzje


Młodzi magowie i włochate smoki
siążka ta narusza i to chyba dość poważnie dwa światopoglądy dotyczące magii i smoków.
Po pierwsze, smoki u Ewy Białołęckiej raczej przypominają połączenie żyrafy z kotem. Nie mają łusek ani nie zieją ogniem. Są mięciutkie i puszyste (choć nie zawsze przyjaźnie nastawione do rodzaju ludzkiego - wiadomo pozory mylą).
Po drugie magowie to nie zawsze staruszkowie z siwymi brodami zaszyci gdzieś w leśnej głuszy. Magiczny talent objawia się już w dzieciństwie. Więc Kasta Magów to zarówno mężczyźni w sile wieku, nie stroniący od uciech świata doczesnego (wcale źle z tym im nie jest, wręcz przeciwnie) jak i przerażeni tym, co się w nich dzieje - mali chłopcy. Często talent, jeżeli jest bardzo silny powoduje pewne upośledzenia.
Nasz bohater - Kamyk, jest właśnie chłopcem obdarzonym Magią Iluzji, talentem tak silnym, że uszkodził on słuch chłopaka. Kamyk żyje z Płowym - Mówcą, przybranym ojcem i opiekunem. Jednak życie w jednym miejscu to nie szczyt marzeń chłopca. Wyrusza on w podróż, aby znaleźć Stworzyciela, który mógłby przywrócić mu słuch. W tym miejscu powinnam napisać, że droga przed nim jest długa i ciężka, że napotyka na swojej drodze wiele trudności, przeżywa mnóstwo przygód, ale nie w tym rzecz.
Ewa Białołęcka stworzyła w swojej książce świat, z jakim się jeszcze nie spotkałam. Tutaj magia ma dwie strony, białą i czarną, choć nie służy ku czynieniu zła. Magowie z pozoru są przyjaźnie nastawieni do młodych adeptów Sztuki, ale z drugiej strony ukrywają niesamowitą wiedzę, która mogłaby doprowadzić do likwidacji ubytków, jakie czyni talent w mózgach młodych magów.
Książka ta opisuje przyjaźń ze wszystkimi kolorami i "zabrudzeniami", jakie ona przyjmuje, mówi o tolerancji i jej braku, o miłości pomimo uprzedzeń, o buncie przeciwko niesprawiedliwości. Jest i Tajemnica Pochodzenia.
A może jest to tylko lekka historyjka o chłopcu, który potrafił pokazywać rzeczy nieistniejące i jego przyjacielu smoku?
Każdy może sprawdzić, która wersja bardziej mu odpowiada. Dla "znających" smoki i magów nie powinno stanowić trudności przestawienie się z siwej brody i łusek na młodość i miękkie futerko. Ale ci, którzy uważają, że i w magii musi być równouprawnienie mogą trochę się zawieść... Ale nie do końca... Chociaż co będzie dalej zobaczymy w drugiej części ;).
Książkę warto przeczytać choćby ze względu na lekkość wypowiedzi i plastyczny język narracji (ale poważnie zabrzmiało;)) Ale wydaje mi się, że naprawdę Tkacz Iluzji Ewy Białołęckiej jest książką, która powinna stanąć na półce obok U.K. Le Guin czy Andre Norton (u mnie w moim rankingu najlepszych książek zajmuje pierwsze miejsce ex aequo obok U.K. Le Guin - ale, (żeby nie było) nad nimi unosi się duch Tolkiena :) ) Poza tym autorka za opowiadanie 'Tkacz Iluzji", na kanwie którego powstała niniejsza opowieść otrzymała prestiżową nagrodę im. Janusza A. Zajdla.

yarrow@interia.pl